Moje ciała są naczyniem alchemicznych przemian
Esencja “Grapefruit & Sugar” urodziła się w trakcie kontemplacji nad żywiołem ognia i jak go odczuwam we wszystkich jego odsłonach. Jedną z nich to infekcja dróg oddechowych i ten moment, gdy czuję suche palenie ognia w głowie, gardle i ciele. Kiedy mam ogromną tęsknotę za soczystością, kwaśną cierpkością i słodką goryczą, które wiem, że razem dałyby ulgę. Czerwony grejpfrut posypany wilgotnym od melasy cukrem brązowym.
Moje ciała, tj. fizyczne, emocjonalne, mentalne i duchowe są naczyniem, w którym zachodzą miliony procesów alchemicznych. W niektórych z etapów alchemicznych niezbędny jest ogień – ten święty i życiodajny. To ogień, który może pomóc nam w spotkaniu się z tym co wiemy, że już nie jest dla nas. Trud zmierzenia się z tym często pochodzi od przytłaczającej wielkości tego co ma być puszczone. Ogień redukuje to co duże do mniejszego rozmiaru – do popiołu, który wciąż zawiera jakości dużego, ale nie ma już przytłaczającego formatu. I z taką postacią jest już łatwiej.
Ogień spala złożone struktury na prostsze, aby ciało fizyczne mogło przyjąć odżywcze elementy z jedzenia, które jemu.
Ogień zasila naszą kreację lub działania, aby stanąć za sobą, obroną swoich granic.
Wierzę, że gniew jaki czuję to święty ogień we mnie, który takim pozostaje tak długo jak kanalizuje go tam, gdzie ma coś zredukować, zasilić lub zamanifestować bez szkody dla innych. Gdy wymknie się z tej kanalizacji może okazać się destruktywny.
Tłumiony gniew to ogień, któremu nie pozwalałam płonąć kanalizując go tam, gdzie zadziałałby konstruktywnie. Nie płoną, został odłączony i wyparty, a więc skumulował swą moc i trudniej go w takiej postaci skanalizować.
Grapefruit & Sugar zawiera też energię cyprysu, który od tysiącleci jest uznany za święte drzewo dające wsparcie w przeżywaniu głębokiego smutku/żałoby. To co dojrzało w nas, wiemy, że nam nie służy i decydujemy się z to puścić, umiera. Odpowiednie pożegnanie tego co puszczamy dopełnia proces pozostawienia balastu za sobą.